


Jak wykorzystać notatkę wizualną w biznesie?
W jaki sposób można wykorzystywać notatki wizualne w biznesie? Czy można na nich zarabiać? Jak to zrobić?
To pytanie pada właściwie zawsze, kiedy w mniej lub bardziej luźnej rozmowie wypłynie temat wirtualnej asysty. Dla ludzi jest to pojęcie totalnie abstrakcyjne, budzące często uśmiech na twarzy, a czasami dwuznaczne skojarzenia. To jest niesamowite, jak doskonale rozumieją pojęcie wirtualnej asysty osoby, które „siedzą” w biznesie online, a jaką abstrakcją jest ono dla osób pracujących w większości offline, często na etacie. Skoro wirtualna, to tak jakby nieprawdziwa, nie warto więc poświęcać temu uwagi – ot, wymyśliła sobie baba pracę i udaje, że jest ważna.
Kiedy widzę na czyjejś twarzy przebłysk takiego toku myślenia, a uwierzcie – to widać – nawet nie wchodzę w konwersację. Już dawno wyleczyłam się z chęci tłumaczenia ludziom tego, czego oni wcale nie chcą zrozumieć. Ale kiedy ktoś rzeczywiście jest zaintrygowany tym nowym, bądź co bądź, zawodem, z przyjemnością zaczynam rozmowę.
Zaczynam tę rozmowę często od notatek wizualnych – bo to jest mój wyróżnik. Niewiele jest asystentek, które tworzą notatki wizualne i za każdym razem, kiedy widzę, że ktoś mnie gdzieś poleca, jestem przeogromnie dumna, szczęśliwa i przybijam sobie wirtualną piąteczkę. A gdy poleca mnie osoba, która nawet ze mną nie współpracowała, ale widziała moje realizacje – w myślach wykonuję potrójny tulup.
Nieodmiennie, za każdym razem, kiedy wspominam o notatkach wizualnych pytają mnie – a po co to? Tłumaczę więc – że do webinarów, e-booków, kursów itp., ale ktoś, kto niewiele ma wspólnego z biznesem online pojęcia nie ma nadal, po co te notatki. I tu jest właśnie zgrzyt – ja nie potrafię wytłumaczyć komuś, kto powiedzmy hoduje konie, a Internet służy mu do zrobienia przelewu i kupienia siodła, po co dietetyczce mówiącej o insulinooporności notatka wizualna.
Ale to nic, gdy wspomnę, ile za to biorę kasy, to wgniatają mnie spojrzeniem w ziemię – albo zmieniają temat.
Bo poważne jest bycie lekarzem, architektem, panią urzędniczką czy sprzedawcą w sklepie. Poważne jest robienie stron internetowych, projektowanie logo, bycie tancerką, ale wirtualna sekretarka – no jak to tak – kawy nie da się przecież podać online!?
I serio, ja nie czuję, że ktoś poważnie traktuje moją pracę, dopóki nie przejdziemy do kwestii finansowych. Wtedy dopiero zaczyna się zainteresowanie i już widzę, jak uruchamiają się kalkulatory w myślach – pisiont złotych za godzinę, razy 8 i razy 22 to przecież prawie 9000 zł!!! Za parzenie wirtualnej kawy. I wtedy ja mówię – hej, pisiont to ja miałam 2 lata temu, teraz już trochę więcej wychodzi!
Ale doskonale to rozumiem, bo sama jak usłyszałam o tym zawodzie – oczy mi się zaświeciły i okazało się jak szybko potrafię w pamięci wyliczyć potencjalne zarobki
Dobra, nieładnie z mojej strony się tak „chwalić”. Ale uwielbiam te miny, kiedy szybkoliczący już sobie myślą, jaka to ja bogata jestem
Daję im chwilę na ochłonięcie i dopiero zaczynam swój wykład, który ma im pomóc zrozumieć, jak łatwo jest się pomylić, kiedy bierzę się pod uwagę jedynie stawkę godzinową:
Hmm… i co – nagle z tych „szybkowyliczonych” 9 tysięcy robi się 4 na rękę, a jak sobie policzysz, że minimum miesiąc wypada na jakieś urlopy, wyjazdy czy dni wolne, bo musisz iść do lekarza – to wychodzi jeszcze mniej. Zakładając oczywiście, że nie chorujesz, a więc poza sporadycznymi dniami nie masz większych przerw w pracy, a dodatkowo masz cały czas pełny wachlarz klientów.
Żeby była jasność – nie mówię teraz o swoich zarobkach, bo one są dość zmienne, pokazuję tylko myślenie ludzi i wskazuję szybkie odpowiedzi – jak można szybko i zgrabnie pewne tematy wytłumaczyć. Bo to dla nas, asystentek jest oczywiste, ale dla ludzi, którzy pracują na etacie zupełnie nie.
Często wydaje im się, że to, co wpływa na konto, z faktur – to jest zysk. Kompletna bzdura, ale niestety ludzie nie mają tej świadomości, bo sami otrzymują wypłatę, zupełnie nie wiedząc, ile kosztów jeszcze ponosi pracodawca i ile im odchodzi na ubezpieczenie czy podatek dochodowy.
Moim zdaniem jak najbardziej być!
Trzeba tylko umieć liczyć, żeby się nie rozczarować i nie zniechęcić na początku. Łatwo jest zachłysnąć się, ruszyć z impetem, a później obudzić z ręką w nocniku. Bo ta praca nie jest tak „instagramowa” jak mogłoby się wydawać. Białe biureczka, brokat i blask to nie jest codzienność. Praca na hamaku czy pod palmami również nie. Raczej powiedziałabym, że to praca na akord, żonglowanie terminami i brak urlopu na żądanie.
Ale nie zniechęcaj się! Naucz się liczyć i działaj! Bo to przynosi naprawdę ogromną satysfakcję i napędza do kolejnych działań.
W jaki sposób można wykorzystywać notatki wizualne w biznesie? Czy można na nich zarabiać? Jak to zrobić?
Z Magdą rozmawiamy, w jaki sposób buduję swoją markę, a także dlaczego ważne jest znalezienie swojego wyróżnika i robienie tego, co sprawia nam przyjemność.
Z Martą – twórczynią marki Hakerki Sukcesu współpracuję od pewnego czasu i jest to jedna z lepszych współprac, jakich doświadczyłam! Pomijając kwestie samej współpracy, która jest totalnie wzorowa, nieustannie uczę się