Ta decyzja podyktowana jest doświadczeniem i kilkoma współpracami, które nie miały szans się udać z bardzo prostego powodu. Klienci, którzy mnie zatrudniali sami nie wiedzieli, czego chcą. Nie mieli kompletnie żadnej strategii, wizji, pomysłu – ale chcieli działać na taką skalę, jak najwięksi gracze w biznesie online.
Kiedy przeprowadzam konsultację w sprawie ewentualnej współpracy staram się wybadać, czy osoba, która chce mnie zatrudnić wie w ogóle, w czym ja miałabym jej pomagać. Bardzo często wie – mam prowadzić i rozhulać media społecznościowe, zrobić stronę www, oczywiście napisać również treść. Wrzucać artykuły na blog, które ja sama napiszę, porobić do tego zdjęcia, albo znaleźć pasujące stockowe – ale nie takie sztampowe, mają mieć „to coś”. Do tego zbudować bazę mailingową, odpowiadać na maile, nagrywać instastory, podsuwać pomysły na działania i jeszcze parę innych tematów.
Czy to nie brzmi jak prowadzenie biznesu? A gdy ja pytam – ok, a strategia komunikacji, harmonogram treści, pomysły, baza zdjęć… to zderzam się ze ścianą – bo w sumie to „ja myślałam, że Pani wszystkim się zajmuje”. Niestety, tak się nie da. Po pierwsze dlatego, że ja nie jestem kreatorką biznesów, nie jestem strategiem, po drugie – nawet gdybym miała takie moce – tego nie da się zrobić w 20h! Owszem, w 20 godzin można zrobić bardzo dużo, ale każdy, kto pracuje nad swoim biznesem wie, że to jest kropla w morzu.
Dlatego podejmuję się współprac, gdy ktoś ma silną firmę, silną markę przynajmniej w świecie offline, jakiś zalążek strategii wejścia w biznes online i potrzebuje dodatkowej pary rąk do pracy. Wtedy moja praca ma sens i będzie satysfakcjonująca dla obu stron.
Jestem skłonna podjąć współpracę z baaaardzo początkującym biznesem, ale na sztywnych zasadach – ja nie jestem kierownikiem budowy osiedla. Mogę być murarzem, hydraulikiem, elektrykiem, albo wszystkim po trochu, jeśli ktoś nie potrzebuje wybitnego specjalisty w konkretnej dziedzinie – ale to właściciel wie, co i jak ma powstać, a ja pomagam, aby to faktycznie powstało i działało.
Bardzo często osobom, które chcą wystartować w biznesie online poleca się Wirtualną Asystentkę, jako remedium na wszelkie bolączki. Nie masz czasu? Zatrudnij asystentkę. Nie wiesz, od czego zacząć biznes? Zatrudnij asystentkę. Nie wiesz, jak ustawić automatyzację sekwencji maili powitalnych? Zatrudnij asystentkę. Nie potrafisz złożyć fajnego pdf’a dla odbiorców newslettera? Zatrudnij asystentkę. Nie potrafisz nic zrobić, ale bardzo chcesz? Zatrudnij… No nie. To tak nie działa. I dlatego, w sytuacjach gdy wybadam, że osoba chcąca robić biznes online tak naprawdę nie za bardzo ma na to plan, odmawiam, bo wiem, że to jedyne rozsądne wyjście dla obu stron.